środa, 21 stycznia 2015

Sonda lambda

W ciągu ostatnich 2 lat trzy razy wymieniałem sondę lambda. Czy to przypadek ? Nie sądzę. Teoria głosi, że żywotność sondy lambda to nawet 150 tyś. km. Praktyka pokazuje, że jakieś 15-20 razy mniej. Przynajmniej u mnie.

Tak wyglądają sondy, które przez (zbyt) krótki czas gościły w mojej dwururce. Po kolei - NGK uniwersalna, Bosch uniwersalny, Bosch dedykowany. Przez jakiś czas wszystkie działają dobrze. Jak sonda dogorywa, to objawia się to falowaniem obrotów, bujaniem wozem na boki, szarpaniem przy jeździe ze stałą prędkością no i zwiększonym apetytem na paliwko. Wcześniej, jak te objawy pojawiały się sporadycznie, podpinałem wóz po interfejs. Przy ostatniej wymianie ( dzisiaj ) wiedziałem że to sonda, bez podłączania do czegokolwiek. Męska intuicja się nie myli. Nie myli się oczywiście w przypadku tego kutasa, czyli sondy w M50. Wyjęte sondy, jak widać, obkopcone są konkretnie. O czym to świadczy ? O bogatej mieszance, zresztą smród spalin też o tym świadczy. Bo oleju nie bierze, ani boryga. Całe wnętrze wydechu jest pokryte milimetrową warstwą czarnego syfu.

Moja teoria na temat padania sond jak i drgań silnika brzmi tak:
Jest jakaś usterka mechaniczna, która powoduje że mieszanka na co najmniej jednym cylindrze nie jest w pełni spalona. Sonda liczy coś po swojemu, że niby jest za dużo powietrza, i na jałowym wzbogaca mieszankę ile może. Wskutek tego połowa paliwa wtryskiwanego przez wtryskiwacze wylatuje w postaci niezmienionej przez dwie okazałe rury wydechowe, oczywiście seryjne, żaden agrotuning znany z Golfów na rejestracjach BLM, BKL itp.

A gdyby odpiął sondę ? Niestety tu jest zonk, ponieważ Motronic w wersji 3.1 nie przyswaja tego do wiadomości. Odkręcając sondę zapamiętuje jej ostatnie działanie. Jak było ok, to dalej jest ok. Jak było za bogato, to dalej będzie za bogato. I żadne resety tu nic nie dadzą. Sprawdzone organoleptycznie, to nie wiejska legenda.


 Jakiś mądry grinpis wymyślił sondę, ale nie przewidział takiego przypadku. Tak jak pisałem w poprzednim poście, winne wszystkiemu są drgania. Z powodu usterki silnik drży, mieszanka nie jest całkowicie spalana i sonda wykrywa że jest ubogo. Dolewa sobie ile może konając powoli w męczarniach. Prawie jak alkoholik. Zarówno sonda, jak i alkoholik, ciągną na dno najbliższych. Mnie ciągnie sonda, bo ile to można płacić po 270 zł/szt... Tym razem jednak się "zabezpieczyłem". Dałem wóz do warsztatu, gdzie sami zamówili sondę i ją zamontowali. Za kilka miesięcy, gdy i ta padnie, nie będą mogli mi wmówić że źle zamontowana czy źle dobrana bo na wszystko mam gniota. Mój geniusz po raz kolejny pokazał drapieżne szpony.


Odwiedziłem już niejednego mechanika i elektromechanika. Panie, chodzi jak należy, Przecież działa, On musi trochę drżeć... God damn it ! To jest rzędowa szóstka, a nie Punto ! Ustawiona na silniku na sztorc moneta dwuzłotowa nie ma prawa się przewrócić podczas odpalenia, pracy i gaszenia silnika. Czy w tych czasach tak ciężko o mechanika który potrafi więcej niż odkręcić śrubę grzechotką ? Czy tylko ja jestem tak wymagający ? Prosty silnik, konstrukcja sprzed 25 lat. "Wykwalifikowani mechanicy" wypinają dupę a stare M50 rżnie ich jak chce. Może i szukanie usterki jest bardziej czasochłonne niż wymiana przewodu podciśnieniowego. Ale ja płacę gotówką i nie narzekam że drogo. Po prostu poszukuję fachowca, co powie coś innego niż "nie wiem od czego to". Który zanim coś powie przyłoży rękę która leczy do kolektora dolotowego, ucho wsadzi w tłumik a oko w głowicę. I need a hero. Bo jak narazie mój podstawowy serwis to garaż sąsiada/podjazd przed domem i nie bardzo mi się uśmiecha rozbierać silnik na części pierwsze w tych miejscach.

1 komentarz:

  1. Kurde, ładne masz akcje widzę. Faktycznie ciężko znaleźć dobrego mechanika który ogarnia temat. Dla większości niestety szczytem techniki jest Astra. Wytrwałości życzę

    OdpowiedzUsuń